Cookies

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą snack. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą snack. Pokaż wszystkie posty

29 kwi 2018

Grecka sałatka z makaronem


Na długi weekend majowy przygotowałam dla Was grecką sałatkę z makaronem i sałatkę z awokado. Zastanawiałam się, czy podać oba przepisy w jednym poście. Pogoda jest tak piękna, że nie chcę zbyt długo trzymać Was przed komputerem, więc dziś podam tylko jeden przepis na sałatkę. Może jutro uda mi się dodać przepis na sałatkę z awokado.
Grecka sałatka fajnie nadaje się na piknik, jako dodatek do grilla lub samodzielne danie. Duża porcja warzyw i sycący makaron to dobry pomysł na obiad. Wszyscy bardzo zachwycali się tą sałatka, więc myślę, że Wam również posmakuje :-)


Grecka sałatka z makaronem:


Składniki:

15-20 dkg suchego makaronu penne
2-3 pomidory
1 duży ogórek lub kilka malych
1 czerwona papryka
pół sera feta
pół szklanki garść czarnych oliwek
mała cukinia

Dressing:

60 ml oliwy
1,5 łyżeczki soku z cytryny
1 ząbek czosnku
sól, pieprz, świeże listki oregano

Wykonanie:
1. Makaron ugotować, najlepiej al dente, żeby nie był zbyt rozgotowany. Warzywa umyć i drobno pokroić. Wszystko przełożyć do dużej miski. Serek feta pokroić w kostkę i dodać do warzyw. Oliwki można pokroić w plastry lub połówki, ja podaję je w całości, sprawdzam tylko dokładnie, czy są wypestkowane. Sałatkę polewamy oliwą lub przygotowujemy dressing.
2. Dressing:
Oliwę, sok z cytryny, czosnek, oregano, sól i pieprz przekładamy do wysokiego kubka i miksujemy na dużych obrotach. Gotowym dressingiem polewamy sałatkę i odstawiamy na godzinę, aby składniki się przegryzły. Smacznego!




Grecka salatka kojarzy nam sie z Antykiem i rzeźbami. Jeśli będziecie w Kolonii, koniecznie odwiedzcie cmentarz Melaten, na którym pochowanych zostalo wiele znanych i zasłużonych osób,  prawdziwy pomnik historii.



Zapraszam do odpoczynku na świeżym powietrzu, wyjdźcie na rower, pobiegajcie i wypoczywajcie. No i zapraszam na moją kolejną sałatkę z awokado.
Edyta


















MerkenMerken

24 kwi 2018

Chrupiace świerszczyki


Pod zabawną nazwą chrupiące świerszczyki kryją się pyszne, malutkie rogaliki. Skąd nazwa? Pamiętacie niemiecki program na rtl,, Ich bin ein Star – Holt mich hier raus? Znany też pod nazwą Dschungelcamp? 10 do 12 uczestników obozuje przez około 2 tygodnie w Australii i są cały czas obserwowani przez kamery, podobnie jak w Big Brotherze. Celem jest jak najdłuższe wytrwanie w ekstremalnych warunkach. Zwycięzca zostaje królem dżungli i kasuje jakąś grubą nagrodę, już nie pamietam jaką oraz naturalnie zyskuje ogromną popularność. Wiadomo rtl wykłada rocznie 30 milionów euro na produkcję programu. Taki król dżungli zostanie bardzo szybko celebrytą, jeśli nie został nim już po pierwszym odcinku.
Wracając do chrupiących świerszczyków, uczestnicy Dschungelkamp codziennie mają do wypełnienia zadanie, za które dostają gwiazdki. Tak więc ochoczo zjadają obrzydliwe zwierzęta w całości lub kawałkach. Larwy, świerszcze, pająki są na porządku dziennym. Ewentualnie można być jeszcze zanurzonym w cuchnących cieczach lub masie karaluchów. Albo spędzić noc w towarzystwie szczurów. Ufff, zrobiło się okropnie na blogu kulinarnym, a przecież nie zamierzam zniechęcić Was do dzisiejszych rogalików, które są takie pyszne. A kształtem i wielkością dokładnie przypominają takie wyrośnięte świerszcze. Konsystencją i ,,chrupliwością“ również, więc nazwa jest idealna. Włączcie sobie jeszcze jakiś stary odcinek Dschungelkamp, weźcie talerzyk z rogalikami do ręki i wyprawa do Australii jest gotowa.
Niektórzy lubią chrupiące świerszczyki z piwem, ja piję do tego kawę, inni posypują cukrem i jedzą na słodko. Świerszczyki są bez nadzienia, jednak w najgrubszym miejscu, gdzie najwięcej warstw nachodzi na siebie, ciasto nie jest takie chrupiące i smakuje tak trochę serowo, naleśnikowo.
Ciasto na świerszcze przypomina ciasto filo, a jest właściwie ciastem pierogowym. Sekret ,,chrupliwości“ polega na długim naciąganiu. Surowe ciasto naciągamy we wszystkie możliwe kierunki( jak filo), formujemy świerszczyki i smażymy na głębokim tłuszczu. Gotowe i jakie smaczne!


Chrupiace świerszczyki:

Składniki:

0, 5 kg mąki
1 szklanka gorącej wody
łyżka soli
tłuszcz do smażenia

Wykonanie:
1. Do miski wsypujemy ,, większa połowę“ mąki, sól i wlewamy wodę. Woda nie może być bardzo gorąca, żeby się nie poparzyć. Wszystko mieszamy i dosypujemy mąkę, aż ciasto będzie miękkie i elastyczne. Nakrywamy ściereczką i wstawiamy do chłodnego pomieszczenia na dobrą godzinę.
2. Odcinamy kawałek ciasta i rozwałkowujemy na stolnicy:(zobacz: tutaj) odrobinę podsypanej mąką, żeby się nie kleiło. Następnie kładziemy dłonie pod ciasto i staramy się rozciagnąć je, tak żeby było jak najcieńsze. Pamiętajmy, im cieńsze ciasto, tym bardziej kruche.
3. Rozciągnięte ciasto kroimy na wąskie trójkąty i zwijamy jak rogaliki. Gotowe świerszczyki są wąskie i trochę dłuższe niż zwykle rogaliki. Oczywiście możecie sami wybrać wielkość waszych świerszczy.

4. Rozgrzewamy tłuszcz w garnku z grubym dnem lub frytownicy i smażymy świerszczyki z obu stron, aż się zarumienią. Wyjmujemy na talerz nakryty papierowym ręczniczkiem żeby odsączyć tłuszcz. Można posypać cukrem, ale najlepsze są świerszcze takie leciutko słonawe, podane z piwem. Smacznego!

Pierwsi prowadzący Dschungelcamp to Sonja Zietlow i Dirk Bach. Na zdjęciu grób D. Bacha na cmentarzu Melaten w Koloni.




MerkenMerken

16 kwi 2018

Wiosenne smarowidło

Prawdziwie wiosenny przepis. Duża porcja świeżych warzyw i pyszne smarowidło do wszystkiego rodzaju pieczywa: ciabatty, krakersów, bagietek. Pięknie wyglada i dobrze smakuje. Inne pasty na chleb: tutaj i tutaj. Zapraszam:



Wiosenne smarowidło:
150 g naturalny serek z ziołami
1 czerwona cebulka
3 łyżki wody
2 łyżki oliwy
4 łyżki białego wina
4 łyżki suszonych owoców: morele, żurawina

Warzywa np. kukurydza, rzodkiew, kapusta pekińska, ogórek, szczypiorek, koper, pietruszka, por

Wykonanie:
1. Cebulkę obrać, drobno posiekać. Poddusić na oliwie z dodatkiem wody. Następnie nakryć pokrywką. Morele i inne suszone owoce drobno pokroić, dodać do szalotek. Dolać białego wina i poddusić.
Zdjąć z ognia, ostudzić i dodać serek z ziołami. Wymieszać.
2. Serek przełożyć na talerz i nadać mu owalny ksztalt.

3. Świeże warzywa posiekać i posypać po serku szerokimi paskami. U mnie są to plastry rzodkiewki, kukurydza, paseczki kapusty pekińskiej, posiekany szczypior i koper oraz plastry ogórka. Smacznego!
Edyta




28 lut 2018

Czarne orzechy włoskie, czyli najbardziej pracochłonny przepis na blogu


 Czarne, kandyzowane orzechy włoskie to delikatesy, czyli wykwintne i wyszukane przysmaki. Małe słoiczki z czarnymi orzechami znajdziemy w droższych sklepach spożywczych, na stoiskach dla koneserów. Można je kupić również na amazonie. Trochę nieelegancko jest mówić o pieniądzach, ale zdradzę, że mały słoiczek z 4- 5 orzechami w zalewie kosztuje około 12 Euro. Za czarne orzechy pokrojone w plasterki( 130 g słoiczek) zapłacimy już 19 euro. 

http://dolcevitainmykitchen.blogspot.de

Czarne orzechy włoskie są przepyszne, jednak bardzo pracochłonne. Często oglądam programy o niemieckich gospodyniach domowych typu ,, Landfrauen kochen“, dla wszystkich uczących się j. obcych gorąco polecam z powodu przepięknych dialektów, i takie czarne orzechy włoskie pojawiają się szczególnie na południu Niemiec. Zawsze witane są z radością, ale i ogromnym szacunkiem dla pracy włożonej w ich przygotowanie. Czarne orzechy są popularne także w kuchni tureckiej i armeńskiej.
Już grecki lekarz Dioscursides zalecał suche, kandyzowane czarne orzechy włoskie jako środek na problemy skórne, leczący wszelkie zapalenia. Współcześni naukowcy zalecają jedzenie czarnych orzechów włoskich dla poprawy koncentracji, obniżenia cholesterolu, zapobieganiu cukrzycy, a także w schorzeniach sercowych.

http://dolcevitainmykitchen.blogspot.com

Drzewa orzechy włoskiego sprowadzono do Europy w czasach Cesarstwa Rzymskiego. W Niemczech od 19 wieku powstały duże uprawy szczególnie w regionach Renu i Dunaju. Ogromne plantacje orzecha włoskiego znajduja się w pobliżu Breisach, Lampertheim, Bensheim i Strassburga. W roku 2008 orzech włoski wybrano w Niemczech drzewem roku.
Czarne orzechy włoskie znane są jako orzechy Św. Jana, albo trufle z Palatynatu. Przygotowujemy je z zielonych, niedojrzałych orzechów włoskich. Ogólnie mówi się, że 24 czerwca, czyli dzień Św. Jana jest ostatnim dniem na zerwanie orzechów, ponieważ później skórka zaczyna robić się twarda. Zielona, niedojrzała skóra orzechów włoskich ma witaminę C, jod i witaminy z grupy B. Pierwszym procesem obróbki orzechów jest uszlachetnienie, czyli pozbycie się garbników, przez nakłucie i częste plukanie czystą wodą. Skórka musi być tak miękka, żeby móc wbić w nią szaszłyk, metalową wykałaczkę lub widelec.



Przygotowanie orzechów, czyli jak nie wygarbować sobie skóry:

1. Zebrane ręcznie zielone orzechy oczyszczamy z liści, myjemy. Następnie ubieramy grube, gumowe rękawice. Pamiętajmy, żeby kupić dobre rękawiczki. Ja ubrałam zwykłe jednorazowe i przez następne 3 tygodnie wstydziłam się podawać rękę na przywitanie.
2. Każdego orzecha nakłuwamy do połowy około 20 razy. Jest to do zrobienia, ponieważ orzech jest jeszcze dość miękki. Ważne jest, żeby ubrać okulary ochronne i najlepiej maseczkę. Uważajmy na pryskający sok zawierający taninę, jest bardzo piekący, pozostawia brązowe plamy, a następnego dnia wygladamy jakbyśmy mieli ospę. Tanina to garbnik, czyli można dosłownie wygarbować sobie skórę ;-) Uważajmy, żeby nie zrobić sobie krzywdy.



3. Po nakłuciu orzechy zalewamy zimną, czystą wodą i zostawiamy na 2-3 tygodnie. Codziennie rano i wieczorem odlewamy wodę i orzechy zalewamy czystą wodą. W przeciwnym razie orzechy byłyby gorzkie.W pierwszych dniach woda jest bardzo brązowa, a to z powodu taniny. Z czasem staje się jaśniejsza. Akcja wydaje się pracochłonna, ale po pewnym czasie tak się przyzwyczaimy, że później brakuje nam tego ,,kąpania orzechów“ . Ostatniego dnia orzechy zalewamy gorącą wodą, odstawiamy na 10 minut. Potem przekładamy na sito i płuczemy zimną wodą( tak jak makaron) i zostawiamy do ścieknięcia. W ten sposób zginą resztki garbnika i orzechy są przygotowane do kandyzowania. Podaję składniki na kilogram zielonych orzechów. Ja oczywiście przygotowałam dużo większą porcję, możecie odpowiednio dopasować składniki do orzechów. Niektórzy dodają do syropu liść laurowy, gałkę muszkatałową, ziele angielskie.



Czarne orzechy włoskie:


Składniki:

1 kilogram przygotowanych zielonych orzechów
1200 g cukru( zwykłego, może być też brązowy)
1,2 l wody
200 g cukru
6 goździków
1 laska wanilii
1 laska cynamonu
skórka z 2 limetek( bio, niepryskanych)


Wykonanie:
Cukier zagotować z wodą. Dodać goździki, miąższ z wanilii, cynamon, skórkę z limonki.
Tak długo gotować, aż cukier się rozpuści i zacznie ciagnąć nitki. Chwilę ostudzić i polać po orzechach. Zostawić na 1 dzień.
2 dnia orzechy odcedzić, do syropu dodać 100 g cukru zagotować, chwilę ostudzić, zalać orzechy i odstawić na 1 dzień.
3 dnia czynność powtórzyć( czyli orzechy odcedzić, do syropu dodać 100 g cukru zagotować, chwilę ostudzić, zalać orzechy i odstawić na 1 dzień)
4 dnia orzechy zagotować z syropem i rozłożyć do przygotowanych słoiczków. Słoiczki zakręcić, obrócić do góry nogami i zostawić do ostygnięcia.
Następnie postawić w ciemnym chłodnym miejscu na przynajmniej 6 miesięcy. Pierwsze orzechy jedliśmy w styczniu, podobno im dłużej stoją tym są lepsze. A najlepszy aromat czarne orzechy włoskie osiągają dopiero po 2 latach.
Konsystencją przypominają oliwki w zalewie, są chrupiące, ale nie twarde, słodziutkie, orzechowe. Drobno pokrojone można dodawać do lodów, parfait, budyniu, ciasteczek, serów, dziczyzny, potraw z warzyw, Syropem możemy osładzać herbatę lub kawę, lub dodawać do sosów sałatkowych. Z czarnych włoskich orzechów można też przygotować likiery. Kreatywni kucharze nacierają mięso syropem z czarnych orzechów i jałowcem przed podsmażeniem, a następnie pieką w mieszance oleju z masłem. A łasuchy podjadają orzechy bez dodatków.
Do czerwca jest jeszcze dużo czasu, możecie już zaplanować, gdzie zerwać orzechy i jaką porcję przygotować. Przepis polecam z całego serca, wydaje mi się, że w życiu warto jest wszystkiego spróbować. Także i orzechów Św. Jana.
Edyta






http://dolcevitainmykitchen.blogspot.de

10 sty 2018

Rolada marchewkowa


Rolada marchewkowa jest bardzo fajną przystawką. Zastanawiam się, dlaczego dotychczas nie podałam przepisu na tym blogu. Pewnie przez roztargnienie, bo myślałam, że jest tutaj od dawna. Przygotować ją można z nadzieniem serowym, pyszna jest też z rukolą, mozarellą i pomidorkami. Rolada marchewkowa pięknie wygląda na stole i zachwyca gości. Polecam :-)



Rolada marchewkowa:


Składniki:


500 g marchewki
4 jajka
2 łyżki skrobi kukurydzianej
50 g masła
1 łyżeczka cukru
1 łyżka musztardy słodkiej
150 g serka śmietankowego
2 łyżki zielonych oliwek
0, 5 pęczka szczypioru
szczypta soli, cukru, czerwonej papryki, chili, pieprzu
ewentualnie suszone pomidory

Wykonanie:
1. Prostokątną foremkę wyłożyć papierem do pieczenia. Piekarnik nagrzać do 180 stopni.
2. Marchewki umyć, obrać i zetrzeć na tarce( grubsze oczka). Masło stopić na patelni. Dodać marchewkę, doprawić solą, pieprzem, cukrem i papryką. Poddusić około 10 minut. Na koniec dać łyżkę musztardy, wymieszać i odstawić do ostygnięcia.
2. Jajka rozbić. Żółtka dodać do masy marchewkowej i krótko zamieszać. Dodać skrobię.
3. Białka ubić na pianę ze szczyptą soli. Ostrożnie dodać do masy jajeczno- marchewkowej. Zmieszać i wyłożyć na foremkę wyłożoną papierem. Wyrównać i piec w nagrzanym piekarniku 20 minut na złoto. Wyjąć i wyłożyć na ściereczkę kuchenną. Przykryć drugą ściereczką i zostawić na 1- 2 minuty, a następnie ostrożnie zdjąć papier do pieczenia. Zwinąć w rulon, bo później może się połamać.
5. Oliwki i szczypiorek drobno pokroić. Dodać serek śmietankowy. Doprawić do smaku. Można dodać suszone pomidory. Rulon ostrożnie rozłożyć. Nadzienie rozsmarować na ciescie, zostawiając brzegi wolne. Ponownie zawinąć w rulon i wstawić do lodówki. Najlepiej na całą noc.

Wyjąć, pokroić w plastry. Można serwować na liściach sałaty. Smacznego!






14 gru 2017

Szyszki, czyli piernikowe muffinki

Piernikowe muffinki z płatkami migdałów.
Pod intrygującą nazwą szyszki kryją się piernikowe muffinki. Mocno czekoladowe, dodatkowo nadziane kostkami czekolady, pokryte prażonymi migdałami są bardzo fajnym połączeniem smakowym. Pięknie wygladają na świątecznym stole, kinderbalach, urodzinowych przyjęciach. Dla uzyskania piernikowego smaku dodamy przyprawę piernikową, którą możemy zrobić sami, przepis podam niżej. Oczywiście można też użyć gotowej mieszanki, chociaż te domowe często są najlepsze. Kupowana mieszanka waży najczęściej 15 g. Tej, którą zrobimy sami, jest trzy razy więcej. Możemy zapakować ją w dekoracyjne słoiczki, przewiązać wstążeczką i dać w prezencie.
Piernikowe muffinki dekorujemy płatkami migdałów. Prażymy je na suchej patelni, jeśli ktoś lubi można dodać odrobinę masełka, zapach jest wtedy nieziemski. Do tego jeszcze ta czekolada, no takim muffinkom nikt się nie oprze.




Szyszki, czyli piernikowe muffinki:


Składniki:

250 g mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki przyprawy do pierników*
2 łyżki kakao
75 g masła
75 g brązowego cukru
150 g miodu
4 łyżki mleka
2 jajka
6 kostek ciemnej czekolady( można zamienić na orzechy)
płatki migdałów
masło* niekoniecznie


Domowa przyprawa do pierników:

Podam jeszcze miarki, mogą się przydać, gdy ktoś nie ma wagi:
( szczypta= 1 g)
płaska łyżeczka 3- 7 g
kopiasta łyżeczka 5- 11 g
płaska łyżka stołowa 10- 15 g
czubata łyżka stołowa 20- 30 g

35 g mielonego cynamonu
9 g mielonych gozdzików
2 g zmielonego ziela angielskiego
1 szczypta gałki muszkatałowej, zmielonej
2 g zmielonego imbiru
2 g zmielonego kardamonu
2g zmielonych nasion kolendry
Składniki mieszamy i mamy gotową przyprawę do pierników.

Wykonanie:


1. Piekarnik nagrzewamy na 180 stopni( termoobieg na 160 stopni). Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia, przyprawą do pierników i kakao.
2. Masło, cukier, miód i mleko dajemy do rondelka i rozpuszczamy na małym ogniu, ciągle mieszając. Nie doprowadzamy do zagotowania. Odstawiamy do ostygnięcia.
3. Mąkę z przyprawami dodajemy do ostygniętej masy i krótko mieszamy. Kostki czekolady kroimy na pół. Formę na muffiny wykładamy papilotkami. Masę wkładamy do papilotek i w środek każdej wkładamy pół kostki czekolady.
4. Pieczemy około 20 minut. Muffiny odstawiamy do ostygnięcia.
5. Płatki migdałów podprażamy na suchej patelni. Chwilę studzimy, a następnie wtykamy w muffiny( jak dachówki) na kształt szyszki. Możemy posypać po wierzchu kakao. Smacznego!


Mocno czekoladowe muffiny





Zamiast czekolady nadziewamy orzechami.
Zapraszam, Edyta
MerkenMerken

7 paź 2017

Francuska tarta z żółtą cukinią w plasterkach

Francuska tarta z żółtą cukinią w plasterkach.
Durbuy- najmniejsze miasteczko w Belgii

Przepis na francuską tartę z żółtą cukinią w plasterkach z pewnością się Wam spodoba. Kruche ciasto pachnące masełkiem, chrupiące plasterki cukini, a wszystko zalane sosem śmietanowo-jajecznym i pięknie zapieczone w piekarniku. Przepis pochodzi z kuchni francuskiej, więc dodatkowo zapraszam na wycieczkę. Nie do Francji, ale do pobliskiej Walonii. Dla nowych czytelników parę osobistych faktów. Oczywiście na blogu najważniejsze są dobre przepisy, zdjęcia i smaczne jedzenie. Chcę jednak wytłumaczyć, dlaczego ciagle piszę o Niemczech, albo o Eifel. I co to jest ta Eifel.
Z wykształcenia jestem germanistką i los rzucił mnie do Eifel już w trakcie studiów, a później kazał wrócić tutaj na dłużej. A gdzie leży kraina geograficzna Eifel? Przy zachodniej granicy Niemiec, a dokładnie na terenie trzech państw: Niemiec, Belgii i Luksemburga. Wiecie, to trochę tak jak Karkonosze, nasze i czeskie. Większe miasto w Eifel to Trier ( czytaj Tri:r po niemiecku, bez samogloski e), lub Trewier po Polsku. Jeśli nie słyszałeś o Triewierze, to może mówi ci coś miasto Bitburg, albo Bitburger Bier, czyli piwo z Bitburga. To właśnie o tych regionach mówimy.
Eifel nazywana jest Syberią Pruską, bo przez wiele lat panowała tutaj dotkliwa bieda i głód, ludzie żyli z rolnictwa, a nieurodzajna ziemia, nieciekawy klimat, opady, niska temperatura prowadziły do słabych plonów. Jałospis był bardzo prosty: karofle, kapusta, jabłka i jagody. Mięso jadano rzadko i raczej jako dodatek. Nie było tu żadnych bogactw mineralnych ani znaczącego przemysłu i ludzie uciekali stąd do innych części Niemiec. Jeśli chcecie poczytać o Eifel po niemiecku, zapraszam na mojego drugiego bloga http://mein-dolcevita.de
Do dzisiaj w Eifel bardzo ważne są obyczaje ludowe, a także gwara, którą mówią nawet młodzi ludzie. I nawet jeśli wydaje się nam, że znamy j.niemiecki, można zwatpić w to, słysząc Platt, czyli dialekt, który różni się od wioski do wioski. Ciekawostka, rozumiejąc Platt nie zginiecie w Luksemburgu, bo luksemburski brzmi podobnie jak Platt w Eifel.
A jak już się na patrzycie na traktory, krówki, wiatraki i zapragniecie rozrywek, zapraszam na wycieczkę do pobliskiej Begii. Opuszczamy Eifel i jedziemy dalej, do Walonii, w Ardeny.

Durbuy to najmniejsze miasteczko w Belgii, a nawet na świecie. La plus petite ville du monde. Durbuy rzeczywiście jest malutkie. Jedna główna ulica, rynek i parę kretych uliczek brukowanych kocimi łbami. Jest jednak tak piękne, że można spotkać tutaj turystów z całego świata. Większość z nich to francuskojęzyczni emerytyci, którzy bez pośpiechu spacerują po wąskich uliczkach. Nie sposób jest się tutaj zgubić, mimo to ciągle ktoś pyta nas o drogę. Gdy odpowiadam po niemiecku, widzę lekkie zmieszanie na twarzach, więc szybko dodaję: Je suis polonais. I twarze rozjaśniają się i zadają kolejne pytania. Kiedy przyjechaliście, jak długo zostajecie, czy pogoda bedzie dobra. Rozstajemy się prawie zaprzyjaźnieni. Ofensywa ardeńska to bolesny rozdział historii o którym trudno zapomnieć.


Po miasteczku chodzę z głowa zadartą do góry podziwiając typowe domy kryte łupkiem i porośnięte bluszczem. Wreszcie potykam się na kocich łbach i zastanawiam dlaczego brukowane uliczki są takie brzuchate. Mój przewodnik po Walonii tłumaczy, że pochodzą z czasów, kiedy bogate damy w długich sukniach chadzały środkiem, żeby się nie pobrudzić, a rynsztoki biegły trochę niżej, po obu brzegach. Oczami wyobraźni widzę wyfiokowane damy i prawie słyszę gwar głosów. Świat z Pachnidła P. Süßkinda( Das Parfüm), choć to nie Paryż.


Na miasteczkiem króluje skała ,, Roche à la Falize" i przyciąga wszystkie spojrzenie. Jej szpiczasty kształt przypomina mi ołtarz w kościele. Kamienny ołtarz natury. Zamieram w zachwycie i kontempluję. Dla tego pieknego widoku warto jest odwiedzić Durbuy.
Nagle na szczycie skały coś się porusza. To łakomy kormoran czai się z góry na tłuste karasie w stawie. Oj zjadłoby się taką złotą rybkę, prawda? Do samego zmroku kręcą się tutaj turyści. ,, Nie da rady prawda? - szepczę do niego. Nie da rady, wiem. “
Rozbawieni idziemy dalej. Durbuy jest jak miasteczko z książki z obrazkami. Tyle jest tutaj atrakcji, które mamy na liście do zobaczenia.

Książęcy zamek rodu Ursel.

Przepiękny zamek z wieżyczkami, który znajduje się w prywatnym posiadaniu, kościoł, browar, fabryka marmolady, spichlerz oraz park ,, Jardin Topiaire". Park mieści się na 10.000 m² i posiada 250 figur wyciętych z bukszpana, dzieło życia Alberta Navez. Serce, kaczki, łabędzie, Pamela Anderson, skaczące konie z jockeyami na grzbiecie, żółw, wiewiórki, paw, filiżanki, konewki, niedźwiedź, syrenka, kot przestraszony przez zgraję psów, Manneken Pis( Siusiający chłopiec znany z Brukseli) i 4 metrowy słoń- to tylko niektóre z figur, które zachwycają odwiedzających. Do parku kupujemy bilety wstepu i może się zdarzyć, że będzie zamknięty. Podaję godziny otwarcia:
od 9 lutego do 15 marca: codziennie od 10 rano do 17ej
od 16 marca do 27 października: codziennie od 10 rano do 18ej
od 28 października do 30 listopada: codziennie od 10 rano do 17ej
od 1 grudnia do 5 stycznia: w weekendy i ferie szkolne od 10 rano do 16ej.
 Najlepiej jest jednak upewnić się przed wycieczką, czy godziny są aktualne, tutaj.

Do atrakcji turystycznych należy jeszcze labirynt w kukurydzy w pobliskim Barvaux, spływ kajakiem lub kanu po rzece Ourthe.
Powoli robię się głodna i już wiem, że na wszystko nie starczy dzisiaj czasu. Bardzo chcę spróbować poleconej nam tarty  z Durbuy, niestety nie znajduję jej na karcie, lub może pomyliliśmy restaurację, jest ich tutaj tak dużo. Dla smakoszy polecam małe ręcznie robione pralinki, grube, chrupiące belgijskie frytki, gofry, smaczne sery, świeży cidre z regionalnych jabłek, miejscowe konfitury, pasztety, ardeńską szynkę lub dziczyznę. Jeśli lubicie piwo, jest tutaj około 1000 gatunków do spróbowania: z małych prywatnych warzelni lub najbardziej znanych klasztorów w Belgii: Orval, Rochefort lub Chimay.


Wypijamy jeszcze mocne espresso i powoli trzeba się zbierać. A jeśli zgłodniałeś na spacerze po Durbuy, zapraszam na francuską tartę z żółtą cukinią w plasterkach. Oczywiście, możesz wziąć też zieloną, ważne jest żeby była młoda, chrupiąca i nie za duża, wtedy plasterki są ładniejsze. Ciekawostka: w Eifel jada się tylko młode cukinie, takie jakie znamy w Polsce są przerośnięte i już niejadalne. Dzisiejszy przepis dość prosty i bardzo smaczny. Zapraszam.



Francuska tarta z żółtą cukinią w plasterkach:

Składniki:

Kruche ciasto:


250 g mąki
125 g masła
1 jajko
szczypta soli
3 łyżki bardzo zimnej wody( najlepiej wstawić szklankę na chwilkę do zamrażarki)

Nadzienie:

2 młode cukinie, żółte
200 ml słodkiej śmietany
3 jajka
pieprz, sól, gałka muszkatołowa
* trochę utartego żółtego sera w/g upodobania
olej do smażenia

Wykonanie:
1. Mąkę, masło, jajko, sól i zimna wodę szybko zagnieść na kruche ciasto i wstawić do lodówki na dobrą godzinę( lub dłużej).
2. Cukinie umyć i pociąć w cienkie plasterki. Krótko podsmażyć na patelni z odrobiną oleju, zdjąć z ognia i odstawić do ostygnięcia.
3. Ciasto wyjąć z lodówki, rozwałkować na prostokąt. Foremkę do pieczenia wyłożyć papierem, a piekarnik nagrzać do temperatury 180 stopni. Ciasto przełożyć na foremkę i uformować brzeżek.
4. Plasterki cukinii ułożyć na kształt dachówki na cieście.
5. Jajka, śmietanę, sól, pieprz i gałkę muszkatałową wymieszać w wysokim kubku, ja zawsze biorę do tego kubek z miarka, ma dziubek i poźniej fajnie się z niego wylewa.
Masę polać po cukinii, jeśli chcecie można całość posypać tartym serem.
6. Tartę zapiec w piekarniku w temperaturze 180 stopni około 45 minut, aż masa jajeczna się zetnie, a kruche ciasto, zarumieni. Bon Appétit!

Zapraszam na spacer po Durbuy :-)
Edyta





Smaczna tarta na kruchym spodzie.

Wąskie uliczki w Durbuy, Belgia. Edyta Guhl











,, Jardin Topiaire"








Niebieskie okno w Durbuy. 







Durbuy- drewniane drzwi.