Francuska tarta z żółtą cukinią w plasterkach. |
Durbuy- najmniejsze miasteczko w Belgii |
Przepis
na francuską tartę z żółtą cukinią w plasterkach z pewnością
się Wam spodoba. Kruche ciasto pachnące masełkiem, chrupiące
plasterki cukini, a wszystko zalane sosem śmietanowo-jajecznym i
pięknie zapieczone w piekarniku. Przepis pochodzi z kuchni
francuskiej, więc dodatkowo zapraszam na wycieczkę. Nie do Francji,
ale do pobliskiej Walonii. Dla nowych czytelników parę osobistych
faktów. Oczywiście na blogu najważniejsze są dobre przepisy,
zdjęcia i smaczne jedzenie. Chcę jednak wytłumaczyć, dlaczego
ciagle piszę o Niemczech, albo o Eifel. I co to jest ta Eifel.
Z
wykształcenia jestem germanistką i los rzucił mnie do Eifel już w
trakcie studiów, a później kazał wrócić tutaj na dłużej. A
gdzie leży kraina geograficzna Eifel? Przy zachodniej granicy
Niemiec, a dokładnie na terenie trzech państw: Niemiec, Belgii i
Luksemburga. Wiecie, to trochę tak jak Karkonosze, nasze i czeskie.
Większe miasto w Eifel to Trier ( czytaj Tri:r po niemiecku, bez
samogloski e), lub Trewier po Polsku. Jeśli nie słyszałeś o
Triewierze, to może mówi ci coś miasto Bitburg, albo Bitburger
Bier, czyli piwo z Bitburga. To właśnie o tych regionach mówimy.
Eifel
nazywana jest Syberią Pruską, bo przez wiele lat panowała tutaj
dotkliwa bieda i głód, ludzie żyli z rolnictwa, a nieurodzajna
ziemia, nieciekawy klimat, opady, niska temperatura prowadziły do
słabych plonów. Jałospis był bardzo prosty: karofle, kapusta,
jabłka i jagody. Mięso jadano rzadko i raczej jako dodatek. Nie
było tu żadnych bogactw mineralnych ani znaczącego przemysłu i
ludzie uciekali stąd do innych części Niemiec. Jeśli chcecie
poczytać o Eifel po niemiecku, zapraszam na mojego drugiego bloga http://mein-dolcevita.de
Do
dzisiaj w Eifel bardzo ważne są obyczaje ludowe, a także gwara,
którą mówią nawet młodzi ludzie. I nawet jeśli wydaje się nam,
że znamy j.niemiecki, można zwatpić w to, słysząc Platt, czyli
dialekt, który różni się od wioski do wioski. Ciekawostka,
rozumiejąc Platt nie zginiecie w Luksemburgu, bo luksemburski brzmi
podobnie jak Platt w Eifel.
A
jak już się na patrzycie na traktory, krówki, wiatraki i
zapragniecie rozrywek, zapraszam na wycieczkę do pobliskiej Begii.
Opuszczamy Eifel i jedziemy dalej, do Walonii, w Ardeny.
Durbuy
to najmniejsze miasteczko w Belgii, a nawet na świecie. La plus
petite ville du monde. Durbuy rzeczywiście jest malutkie. Jedna
główna ulica, rynek i parę kretych uliczek brukowanych kocimi
łbami. Jest jednak tak piękne, że można spotkać tutaj turystów
z całego świata. Większość z nich to francuskojęzyczni
emerytyci, którzy bez pośpiechu spacerują po wąskich uliczkach.
Nie sposób jest się tutaj zgubić, mimo to ciągle ktoś pyta nas o
drogę. Gdy odpowiadam po niemiecku, widzę lekkie zmieszanie na
twarzach, więc szybko dodaję: Je suis polonais. I twarze
rozjaśniają się i zadają kolejne pytania. Kiedy przyjechaliście,
jak długo zostajecie, czy pogoda bedzie dobra. Rozstajemy się
prawie zaprzyjaźnieni. Ofensywa ardeńska to bolesny rozdział
historii o którym trudno zapomnieć.
Po
miasteczku chodzę z głowa zadartą do góry podziwiając typowe
domy kryte łupkiem i porośnięte bluszczem. Wreszcie potykam się
na kocich łbach i zastanawiam dlaczego brukowane uliczki są takie
brzuchate. Mój przewodnik po Walonii tłumaczy, że pochodzą z
czasów, kiedy bogate damy w długich sukniach chadzały środkiem,
żeby się nie pobrudzić, a rynsztoki biegły trochę niżej, po obu
brzegach. Oczami wyobraźni widzę wyfiokowane damy i prawie słyszę
gwar głosów. Świat z Pachnidła P. Süßkinda( Das Parfüm), choć
to nie Paryż.
Na
miasteczkiem króluje skała ,, Roche à la Falize" i przyciąga
wszystkie spojrzenie. Jej szpiczasty kształt przypomina mi ołtarz w
kościele. Kamienny ołtarz natury. Zamieram w zachwycie i
kontempluję. Dla tego pieknego widoku warto jest odwiedzić Durbuy.
Nagle
na szczycie skały coś się porusza. To łakomy kormoran czai się z
góry na tłuste karasie w stawie. Oj zjadłoby się taką złotą
rybkę, prawda? Do samego zmroku kręcą się tutaj turyści. ,, Nie
da rady prawda? - szepczę do niego. Nie da rady, wiem. “
Rozbawieni
idziemy dalej. Durbuy jest jak miasteczko z książki z obrazkami.
Tyle jest tutaj atrakcji, które mamy na liście do zobaczenia.
Książęcy zamek rodu Ursel.
|
Przepiękny
zamek z wieżyczkami, który znajduje się w prywatnym posiadaniu,
kościoł, browar, fabryka marmolady, spichlerz oraz park ,,
Jardin Topiaire". Park mieści się na 10.000 m² i posiada 250
figur wyciętych z bukszpana, dzieło życia Alberta Navez. Serce,
kaczki, łabędzie, Pamela Anderson, skaczące konie z jockeyami na
grzbiecie, żółw, wiewiórki, paw, filiżanki, konewki,
niedźwiedź, syrenka, kot przestraszony przez zgraję psów,
Manneken Pis( Siusiający chłopiec znany z Brukseli) i 4 metrowy
słoń- to tylko niektóre z figur, które zachwycają
odwiedzających. Do parku kupujemy bilety wstepu i może się
zdarzyć, że będzie zamknięty. Podaję godziny otwarcia:
od
9 lutego do 15 marca: codziennie od 10 rano do 17ej
od
16 marca do 27 października: codziennie od 10 rano do 18ej
od
28 października do 30 listopada: codziennie od 10 rano do 17ej
od
1 grudnia do 5 stycznia: w weekendy i ferie szkolne od 10 rano do
16ej.
Do
atrakcji turystycznych należy jeszcze labirynt w kukurydzy w
pobliskim Barvaux, spływ kajakiem lub kanu po rzece Ourthe.
Powoli
robię się głodna i już wiem, że na wszystko nie starczy dzisiaj
czasu. Bardzo chcę spróbować poleconej nam tarty z Durbuy,
niestety nie znajduję jej na karcie, lub może pomyliliśmy
restaurację, jest ich tutaj tak dużo. Dla smakoszy polecam małe
ręcznie robione pralinki, grube, chrupiące belgijskie frytki,
gofry, smaczne sery, świeży cidre z regionalnych jabłek, miejscowe
konfitury, pasztety, ardeńską szynkę lub dziczyznę. Jeśli
lubicie piwo, jest tutaj około 1000 gatunków do spróbowania: z
małych prywatnych warzelni lub najbardziej znanych klasztorów w
Belgii: Orval, Rochefort lub Chimay.
Wypijamy
jeszcze mocne espresso i powoli trzeba się zbierać. A jeśli
zgłodniałeś na spacerze po Durbuy, zapraszam na francuską tartę z żółtą cukinią w plasterkach. Oczywiście, możesz wziąć też
zieloną, ważne jest żeby była młoda, chrupiąca i nie za duża,
wtedy plasterki są ładniejsze. Ciekawostka: w Eifel jada się tylko
młode cukinie, takie jakie znamy w Polsce są przerośnięte i już
niejadalne. Dzisiejszy przepis dość prosty i bardzo smaczny.
Zapraszam.
Francuska tarta z żółtą cukinią w plasterkach:
Składniki:
Kruche ciasto:
250
g mąki
125
g masła
1
jajko
szczypta
soli
3
łyżki bardzo zimnej wody( najlepiej wstawić szklankę na chwilkę
do zamrażarki)
Nadzienie:
2
młode cukinie, żółte
200
ml słodkiej śmietany
3
jajka
pieprz,
sól, gałka muszkatołowa
*
trochę utartego żółtego sera w/g upodobania
olej
do smażenia
Wykonanie:
1.
Mąkę, masło, jajko, sól i zimna wodę szybko zagnieść na kruche
ciasto i wstawić do lodówki na dobrą godzinę( lub dłużej).
2.
Cukinie umyć i pociąć w cienkie plasterki. Krótko podsmażyć na
patelni z odrobiną oleju, zdjąć z ognia i odstawić do
ostygnięcia.
3.
Ciasto wyjąć z lodówki, rozwałkować na prostokąt. Foremkę do
pieczenia wyłożyć papierem, a piekarnik nagrzać do temperatury
180 stopni. Ciasto przełożyć na foremkę i uformować brzeżek.
4.
Plasterki cukinii ułożyć na kształt dachówki na cieście.
5.
Jajka, śmietanę, sól, pieprz i gałkę muszkatałową wymieszać w
wysokim kubku, ja zawsze biorę do tego kubek z miarka, ma dziubek i
poźniej fajnie się z niego wylewa.
Masę
polać po cukinii, jeśli chcecie można całość posypać tartym
serem.
6.
Tartę zapiec w piekarniku w temperaturze 180 stopni około 45 minut,
aż masa jajeczna się zetnie, a kruche ciasto, zarumieni. Bon
Appétit!
Zapraszam
na spacer po Durbuy :-)
Edyta
Smaczna tarta na kruchym spodzie. |
Wąskie uliczki w Durbuy, Belgia. Edyta Guhl |
,, Jardin Topiaire" |
Niebieskie okno w Durbuy. |
Durbuy- drewniane drzwi. |